Żeby zacząć opowieść na temat Blue Monday – na początek kilka słów historii “najbardziej depresyjnego dnia w roku”; kto i kiedy stwierdził, że ten tytuł należy się jednemu ze styczniowych poniedziałków?
Historia Blue Monday zaczyna się 2004 roku, kiedy do brytyjskiego psychologa Cliff’a Arnall’a zgłosiła się agencja PRowa z prośbą o… obliczenie i wskazanie najbardziej depresyjnego dnia w roku. Po co? Wspomniana już wcześniej agencja działała na polecenie biura podróży Sky Travel, które z kolei zauważyło znaczny spadek zainteresowania zakupem wycieczek w styczniu i postanowiło “coś na to zaradzić”.
Arnall opracował specjalny wzór, który miał pomóc dokładnie wyliczyć, na jaki dzień przypadnie BlueMonday. Czynniki, które zostały uwzględnione we wzorze to między innymi: pogoda, obniżony nastrój związany z krótkimi dniami i brakiem słońca, niedotrzymywanie postanowień noworocznych, jak również czas, który upłynął od Bożego Narodzenia i deficyt budżetowy związany z prezentami świątecznymi. Po uwzględnieniu tych wszystkich czynników wyszło, że to trzeci poniedziałek stycznia jest najbardziej przygnębiającym dniem w roku (chociaż pierwotnie miał nim być czwarty poniedziałek roku).
A w jaki sposób najlepiej poprawić sobie humor tego dnia? Może wykupienie podróży w ciepłe kraje, oczywiście z biurem podróży Sky Travel? Bingo! Od tego momentu idea BlueMonday rozlała się po całym świecie, została podchwycona przez media i… marketerów. Zakupy lekiem na całe zło. Mimo, że wspomniany wzór z metodologią nie ma nic wspólnego i uznaje się go obecnie za pozbawiony podstaw z powodu niezgodności jednostek i niemożliwości zmierzenia niektórych części składowych, a sam Cliff został mocno skrytykowany przez środowisko naukowe i psychologiczne, to nadal, prawie po 20 latach od tej historii, media w tym dniu kwitną na niebiesko, zachęcając do skorzystania ze wspaniałych promocji przygotowanych specjalnie na ten dzień!
Co ciekawe, w 2018 sam autor tej idei postanowił ją obalić. Tym razem do współpracy wybrał linie lotnicze Virgin Atlantic i biuro podróży Virgin Holidays. Wspólnymi siłami ruszyli z kampanią, która miała przypomnieć ludziom, że styczeń nie jest miesiącem depresyjnym, a główny przekaz, który chcieli przekazać to mniej więcej “nowy rok, nowe możliwości”. Co ciekawe, te działania nie przyniosły jednak zamierzonego skutku i co roku powstają specjalne artykuły, kampanie, promocje z okazji Blue Monday. Ciekawe dlaczego?
Dlaczego wierzymy w fałszywe autorytety i jak temu zapobiec?
Wiemy nie od dziś, że BlueMonday to twór marketingowy, którego popularności możemy przyglądać się właściwie co roku. Skoro nie ma żadnych dowodów potwierdzających słuszność najbardziej depresyjnego dnia w roku, to czemu w dalszym ciągu ten dzień jest wykorzystywany i wpisywany w kalendarze?
Neurolingwistyczne programowanie, kinezjologia edukacyjna, reklamy podprogowe, kołdry obciążeniowe dla każdego, structogram – to tylko kilka przykładów z pseudonaukowych rewelacji, które możemy śmiało postawić obok BlueMonday i mimo tego, że wiemy już, że punktem wspólnych tych rewelacji jest nieoparta na faktach, czy danych teoria, to skąd w dalszym ciągu taka popularność takich tworów? Klikalne nagłówki, łatwość dorobienia historii i całej kampanii społecznej? Być może.
Co wobec tego możemy zrobić, aby nie ulec fałszywym autorytetom, fejk newsom i pseudonauce? Podrzucam Ci kilka moich sprawdzonych sposobów:
Nie pozwól się oczarować pozornie atrakcyjnym historiom, prostym wyjaśnieniom, sensacyjnym korelacjom i klikalnym nagłówkom.
Zanim podasz cokolwiek dalej – sprawdź pięć razy.
Weryfikuj źródła danych, na które powołuje się dany komunikat. Czy w ogóle istnieją? Czy pochodzą z recenzowanych publikacji naukowych? Czy są cytowane w innych publikacjach? Czy badanie jest replikowalne – to znaczy czy zostało powtórzone przy takich samych parametrach przez innego badacza z podobnym efektem?
Weryfikuj autorów – sprawdzaj publikacje osób, na które powołują źródła danych. Czy mają inne publikacje? Czy zajmują się danym tematem? Czy są poważane w swojej branży?
Jeśli coś Ci się nie zgadza, masz wątpliwość, wyczuwasz zgrzyt merytoryczny – pytaj. Śmiało pisz do twórców i proś ich o źródła, dowody, argumenty; dyskutuj i dorzucaj swoje trzy grosze do ogólnego konsensusu w jakimś temacie. Być może ktoś nieświadomie podał dalej fałszywą informację i jesteś jedyną szansą, aby wyprowadzić go z błędu?
Dementuj publicznie, jeśli widzisz celowe wprowadzanie w błąd. Jeśli twórca przekazuje fake newsa czy pseudonaukową bzdurę, a jednocześnie nie reaguje na merytoryczne zwrócenie uwagi w prywatnej wiadomości, zawsze możesz odnieść się do sprawy publicznie. Z delikatnością, bez wytykania palcami – bo nie chodzi przecież o to by kogoś zdyskredytować, ale by prostować nieprawdziwą informację, edukować.